Kochani, w tym roku dojazd pociągiem w nasze strony jest wyjątkowo utrudniony. Częściowo to sprawa obiektywna – rezultat budowy lokalnego centrum sterowania w Zawadzie – pociągi nad wymienianymi rozjazdami nie przefruną. Ale to także rezultat braku bezpośredniego połączenia relacji Hrubieszów – Wrocław, dla którego nie ma obiektywnego wytłumaczenia.
Minister Piotr Malepszak kilkukrotnie wspominał, iż to połączenie powróci „po zakończeniu kluczowych prac w węźle katowickim”. Czas najwyższy na konkretne daty! Dlaczego?
Po pierwsze nie zabezpieczono cywilizowanego sposobu przesiadki pomiędzy IC Galicja i IC Hetman. Gdy jadąca aż z Berlina Galicja jest opóźniona to wciąż mamy „rzucanie” przesiadką po stacjach pomiędzy Krakowem Głównym a Dębicą. W skrajnym przypadku opóźnienia IC Galicja jadącego z Niemiec w dalszym ciągu trafił się przypadek całkowitego zerwania skomunikowania z ostatnim w dobie pociągiem. Tak być nie może!
Po drugie. W przyszłym roku czeka nas półroczne zamknięcie linii kolejowej z Tarnobrzega do Mielca. W tym czasie konieczne będą objazdy. Przez Kolbuszową i Rzeszów lub Leżajsk i Rzeszów. To doskonała okazja by powrócić do sprawdzonej przez wiele lat koncepcji łączenia składów z Hrubieszowa i Przemyśla/Lublina, która pozwala zachować bezpośrednie połączenie z Katowicami i Wrocławiem bez dodatkowego dociążania przepustowości w modernizowanym węźle katowickim. To bowiem ograniczenia wynikające z tej przebudowy są argumentem za skracaniem relacji do Krakowa.
Nie trudno o wrażenie, że gdyby kolejowi urzędnicy poświęcili tematowi powrotu bezpośredniego połączenia z Wrocławiem porównywalną ilość czasu i energii do tej zużytej na promowanie pomysłów z ex-holenderskimi szynobusami, to już dawno jeździlibyśmy ponownie komfortowo do Wrocławia, Katowic, Gliwic czy Opola.
